6. Początki

Powrót do szkoły po wakacjach spędzonych w domu był gorzko-słodkim wydarzeniem. Z jednej strony żadne z nich nie mogło się doczekać, aż w końcu będą mogli spotkać się całą grupą, po raz pierwszy od opuszczenia szkoły w czerwcu. Jednak był to także dzień wypełniony smutnymi łzami. 

Po raz pierwszy czując się na prawdę komfortowo w swoim własnym domu, Syriusz i Regulus z trudem rozstali się ze swoim ojcem, a Severus, który w trakcie wakacji wprowadził się, a raczej został przeniesiony przez Lily i Dorcas, do Meadowse'ów, gdy ci dowiedzieli się jak wyglądało życie domowe Snape'ów, nie był w stanie przestać dziękować parze, która go przygarnęła dopóki Naazneen, mama Dorcas, przytuliła go mocno po czym niemal wcisnęła go do pociągu. Ithaar, uśmiechając się na wyczyny swojej żony, jedynie oświadczył, że spodziewają się Severusa na następne wakacje, pocałował córkę w czoło i, biorąc swoją żonę pod rękę, aktywował ich Świstoklik i razem zniknęli.

- Popraw ten kołnierzyk, Lily! - skarciła córkę pani Evans, która razem z mężem przyjechała na dworzec, aby odesłać córkę do szkoły. - Młoda dama powinna się lepiej prezentować!
- Mamo! - Lily odepchnęła ręce matki, które zbliżały się do jej szyi. - Zaraz wejdę do pociągu i nikt nie będzie zwracał na to uwagi. Daj już temu spokój!
- Lily Marie, to nie jest sposób w jaki zwracasz się do swoich rodziców! - upomniał córkę pan Evans.
- Lily! - Remus ruszył na pomoc rudej dziewczynie. - Nigdy nie uwierzysz co znalazłem w bibliotece!
- Oh, Remus! - dziewczyna rzuciła się przyjacielowi na szyję. - Jak miło cie znów widzieć! Co tam masz?
- Najlepszą książkę na świe...!

Jednak zanim Remus mógł dokończyć zdanie, silna ręka złapała go za ramię i odciągnęła od Lily, niemal popychając go na siedzącego na wózku Hariego.

- Zostaw moją córkę, ...! - warknął pan Evans, jego twarz niemal czerwona ze złości.
- Panie Evans! - krzyknęli na raz oburzeni rodzice przyjaciół Lily, którzy, idąc za swoimi dziećmi, zgrupowali się niedaleko Evansów. 
Lily rzuciła się na ojca, odciągając go od wstrząśniętego Remusa,
- Nie dotykaj moich przyjaciół - powiedziała poważnym głosem. - Nie obchodzi mnie, co o nich sądzisz. Nie obchodzą mnie twoje cofnięte poglądy, ale nie waż się znowu podnieść ręki na moich przyjaciół.
- Jak śmiesz tak do mnie mówić, młoda damo?! - oburzył się Pan Evans.
- Kto wie, jakie choroby oni przenoszą - powiedziała Pani Evans, patrząc z pogardą na grupę młodych czarodziei zgromadzonych niedaleko. - Lily, mam nadzieję, że zmądrzejesz zanim wrócisz. 

Patrząc na oddalające się plecy swoich rodziców, Lily szybko pozbierała się, wycierając łzy z oczu, nim odwróciła się do swoich przyjaciół i ich rodziców.

- Naprawdę za nich przepraszam - powiedziała cicho. - Odkąd zagroziłam, że nie wrócę, jeśli wyswatają mnie z synem taty partnera z niczego nie są zadowoleni.
- To nie jest twoja wina, Lily - Fleamont położył rękę na ramieniu dziewczyny. - Nie ważne jak byśmy tego chcieli, mugole nigdy w pełni nas nie zaakceptują.
- Nie martw się tym - powiedział szybko James, nie pozwalając dziewczynie znów przeprosić. - Wszyscy wiemy, że taka nie jesteś.
- Dziękuję - wyszeptała cicho.

-I-I-I-

Wprowadzanie się do nowego pokoju było zawsze niespodzianką. Nie wiadomo co się zyskuje, przechodząc na kolejny rok, ani jakie skarby można znaleźć pozostawione tam po jego dawnych lokatorach. Ich drugiej nocy w zamku, prefekci pozwolili wszystkim Gryfonom, poza pierwszorocznymi, zostać w Pokoju Wspólnym dłużej niż zwykle. Uczniowie mogli wykorzystać ten czas aby wymienić się opowieściami o swoich wakacjach czy rzeczach, które znaleźli w swoich nowych pokojach. Była to także jedna z niewielu okazji, gdy przymykali oni oko na ilość piwa kremowego krążącego po pomieszczeniu między starszymi uczniami.

Z tych też powodów był to jeden z ulubionych dni Huncwotów. Chcąc rozbawić swoich następców, zostawiali oni najprzeróżniejsze, często całkowicie niespodziewane, przedmioty pochowane po całym swoim pokoju.

Germie i Lily zawsze uciskały po kątach ciekawe książki, zarówno ze świata magicznego i mugolskiegp. Dorcas zostawiała rysunki, pocztówki, w połowie zapełnione szkicowniki. Frank i Alice zawsze zostawiali coś razem, licząc na pogłębienie przyjaźni między innymi Lwami. Część puzzli w jednym, część w drugim; szachy u dziewczyn, szachownica u chłopców. Peter zawsze zostawiał słodycze bez czekolady, a Remus czekoladę. James i Syriusz zawsze zostawiali zaklęcia na możliwe żarty, często zapominając, że je w ogóle zapisali. Po ich drugim roku rozpoczęły się zakłady, który z nich zapomni bardziej absurdalny czar. Hari, biorąc przykład z Severusa i Regulusa, zostawiał niektóre ze swoich notatek.

Ich drugiej nocy w Hogwarcie, Pokój Wspólny Gryffindoru tętnił życiem. Uczniowie porozsiadani byli wszędzie gdzie się dało, ściskając się na kanapach i fotelach, na blatach regałów, na stolikach, czy na wyczarowanych pufach. Gdzie nikt nie siedział, leżały przekąski i stały butelki, puste i pełne, z napojami przywiezionymi przez uczniów wychowanych w niemagicznych rodzinach i piwem kremowym. Niemal zagłuszone przez rozmowy uczniów, w tle grało radio, czasami jedynie przerywane wybuchami Eksplodującego Durnia.

Huncwoci, nikogo nie dziwiąc, niemal od razu zajęli swoje ulubione miejsce między kominkiem a schodami do męskich pokoi. Żartowali z młodszymi uczniami, opowiadając im o swoich psikusach i przygodach. Jedynie Remus, z powodu zbliżającej się pełni, siedział skulony w fotelu, w ciszy popijając swoją gorącą czekoladę. Syriusz, siedzący na podłokietniku z jego prawej, wymaszyście opowiadał o swoich wakacyjnych przygodach.

Z godziny na godzinę zmniejszała się ilość uczniów w Pokoju Wspólnym. Prefekci upewniali się, że młodsze roczniki rozeszły się do swoich pokoi, pozostawiając jedynie trzy ostanie roczniki. Kominki powoli dogasały, elfy domowe jedynie pojawiały się na chwilę by dorzucić drewna, gdy obniżała się temperatura. Portrety porozwieszane na ścianach rozmawiały cicho między sobą o usłyszanych od uczniów historiach, a niektóre z nich, bardziej socjalne, rozmawiały z pozostałymi uczniami.

Nie nastała jeszcze północ, gdy Remus, zasypiający powoli, postanowił opuścić Pokój Wspólny. Wkrótce po nim poszły także dziewczyny, chcąc rozpocząć następny dzień pełne energii. Frank, który bez towarzystwa Alice stawał się mniej socjalny, także poszedł do swojego pokoju. Peter poszedł razem z nim, twierdząc, że zapomniał napisać list do swojej babci. Inni studenci także powoli się porozchodzili, aż w Pokoju zostali jedynie Hari, James i Syriusz oraz czterech uczniów siódmego roku, którzy byli zbyt zajęci grą w czteroosobowe szachy by zwrócić uwagę na godzinę.

Dopiero wschodzące słońce nowego dnia zagoniło trzech Huncwotów do łóżek. Nastał nowy dzień, zaczęła się szkoła. Na Huncwotów czekają nowe przygody.





Długo nie było nowego rozdziału, ale niestety studia przejęły całe moje życie. Po 5 latach w końcu udało mi się uwolnić i mam nadzieję, że uda mi się także regularnie coś tu wrzucić. Lekko pozmieniałam poprzednie rozdziały - historia taka sama, ale poprawiłam kilka rzeczy tu i tam.


Komentarze

  1. Hejeczka,
    przepraszam że dopiero teraz ale grudzień był dla mnie bardzo intensywny i cztery razy podchodziłam do napisania tego komentarza, bardzo mnie cieszy ten powrót i liczę na w miarę regularne pojawianie się rozdziałów teraz... :)
    wszystkiego dobrego w Nowym Roku
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejeczka,
    bardzo cudownie, i liczę że pojawi się więcej rozdziałów... ;)
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejeczka,
    wow super nowy rozdział, czekam na więcej... dużo więcej...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń
  4. Hejeczka,
    Kochana mam nadzieję, że pojawią się następne rozdziały, bo opowiadanie jest bardzo ciekawe...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Kaśka

    OdpowiedzUsuń
  5. Hejeczka,
    opowiadanie fantastyczne, mam nadzieję, że pojawią się kolejne rozdziały...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Kaśka

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz